Patryk Kajda, razem ze swoim tatą, siostrą i najbliższym kolegą taty-Robertem K. z dziećmi jechali z Żurady na basen w Bukownie. Kajdowie jechali tuż za samochodem znajomego.
Przez zakrętem, w środku lasu stracili z oczu samochód Roberta K. Obraz, który zobaczyli za kilka sekund będzie prześladował ich do końca życia. Za zakrętem zobaczyli audi A4, które wypadło ze swojego pasa drogi i wbiło się w samochód terenowy.
Kajdowie dobiegają do auta. Robert K. nie rusza się. Dwie córeczki Roberta, 10-letnia Wiktoria i rok młodsza Weronika rozpaczliwie krzyczą. Wzywają pomocy. Iskry z rozdartych przewodów strzelają po kablach, samochód stoi w kałuży benzyny, kwasów i wyciekających z samochodów płynów. Dziewczynki są zakleszczone z tyłu audi.
- Wszystko dymiło i skwierczało - opowiada przejęty Patryk. Razem z ojcem ruszyli na ratunek.
Bezsilnie szarpali się z drzwiami. W każdej chwili auto mogło wybuchnąć.
16-latek nie bacząc na zagrożenie, rzucił się na pomoc przerażonym dziewczynkom. Bał się wybić szybę w samochodzie, by nie poranić dziewczynek.
- Adrenalina mi tak podskoczyła, że chwyciłem drzwi i je wyszarpałem. Nie wiem jak to mi się udało, przecież mój tata jest o wiele silniejszy, a nie dał rady - nie może wyjść z szoku Patryk. Obydwie dziewczynki zaniósł na rękach do samochodu ojca, gdzie jego 13-letnia siostra przejęła nad nimi opiekę.
Po chwili na miejsce przyjechały służby ratunkowe. Robert K. już nie żył. Według lekarzy zginął na miejscu.
- Nie mogę sobie tego wybaczyć. Robert był moim przyjacielem. To człowiek dusza, wszystkim pomagał, a ja jemu nie mogłem pomóc - z rozpaczą wyrzuca sobie ojciec Patryka. – Dziękuję dyżurnemu policji, że tak błyskawicznie ściągnął karetki i straż – dodaje.
Dziewczynki trafiły do szpitala. Były przypięte pasami i to je uratowało. Siła zderzenia z samochodem terenowym była tak wielka, że obie mają złamane prawe obojczyki. Młodsza jest już w domu, a starsza nadal przebywa w szpitalu dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu. Ma wstrząśnienie mózgu i pękniętą miednicę. Najważniejsze jednak, że żyją. Ich rodzina jest w szoku.
- Robert był wspaniałym człowiekiem, nadal nie możemy zrozumieć tego co się stało - mówi Krystyna Czarnul, prababcia dziewczynek. - Do końca życia będziemy wdzięczni Kajdom za uratowanie dziewczynek. To był wielki akt odwagi z ich strony - dodaje.
27-letnia kobieta, która prowadziła auto terenowe jest mocno potłuczona.
Dzisiaj o 11 w kościele św. Andrzeja w Olkuszu odbędzie się pogrzeb Roberta K.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?