Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Film Jarosława Mańki "Święty ogień" wyróżniony

Katarzyna Ponikowska
Jarosław Mańka w Tybecie
Jarosław Mańka w Tybecie
Film dokumentalny "Święty ogień" w reżyserii Jarosława Mańki z Poręby Górnej (gm. Wolbrom) i Macieja Grabysy otrzymał wyróżnienie specjalne w kategorii "Wydarzenia" w konkursie na najlepszą audycję historyczną roku Instytutu Pamięci Narodowej. Wyniki konkursu zostały ogłoszone dziś w trakcie uroczystej gali w siedzibie białostockiego oddziału IPN.

Do konkursu zgłoszono 73 filmy, także konkurencja była. Tym bardziej się cieszę, że nasz film został doceniony - powiedział "Krakowskiej" zaraz po ogłoszeniu wyników Jarosław Mańka.

„Święty ogień” wyróżniony w konkursie, to reportaż o samospaleniu żołnierza Armii Krajowej, Walentego Badylaka, w proteście przeciwko zmowie milczenia o Katyniu. Walenty Badylak w marcu 1980 roku przypiął się łańcuchem do zabytkowej studzienki na krakowskim rynku, oblał benzyną i podpalił. Na szyi miał metalową tabliczkę z napisem: „Za Katyń”. O tym, że człowiek spalił się za Katyń, jeszcze tego samego dnia mówił cały Kraków; informację tę podało także „Radio Wolna Europa”. Potem sprawa przycichła…

- Postacią Badylaka zainteresował mnie kolega współreżyser. Była to historia zupełnie nieznana. To wzbudziło moją ciekawość – mówi Mańka. Śledztwo w tej sprawie trwało dwa lata i wcale nie było łatwe. – Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć na pytanie, gdzie jest grób tego człowieka? Rodzina nie chciała ze mną rozmawiać, sprawiała wrażenie zastraszonej. W końcu jedna z krewnych zgodziła się na rozmowę, ale nieoficjalną, Opowiedziała mi historię o niesamowitym człowieku – wspomina reżyser. – Badylak był człowiekiem odważnym, z fantazją, nie dał się zgiąć na żadną ze stron. Po samospaleniu został pochowany jako nieznany mężczyzna. Władze obawiały się, że będzie kolejnym symbolem ruchu oporu.

W archiwach IPN nie było o Badylaku nic. Reżyserowi udało się jednak natrafić na osobę, która skopiowała papiery Badylaka. Tylko dzięki temu przetrwały. Mańka trafił też do kamienicy przy ul. Kremerowskiej w Krakowie, w której mieszkał bohater filmu. – Zadzwoniliśmy do jednych drzwi. Wyszedł starszy pan i powiedział, żebyśmy nie zajmowali się tą sprawą, bo Badylak był chory psychicznie. Atakowała nas też jego żona, że zajmujemy się mało znaczącymi tematami – zaznacza Mańka. - To niesamowite, że po 30 latach od tego wydarzenia nadal wokół osoby Badylaka panuje zmowa milczenia – dodaje.

Tytuł filmu nawiązuje do wiersza, który funkcjonariusze SB znaleźli w mieszkaniu Badylaka po jego śmierci. Na biurku leżał Święty ogień Zenona „Miriam” Przesmyckiego o strażnikach świętego ognia, celtyckich druidach, których zadaniem było podtrzymywanie świętych płomieni. Gdy brakło drew, kapłani sami siebie złożyli w ofierze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olkusz.naszemiasto.pl Nasze Miasto