To jest świetny sport, przenoszący nas do czasów dzieciństwa. Z tą różnicą, że tu nikt nie krzyczy na nas za to, że taplamy się w błocie – śmieje się Tomasz Potapczyk, trener sokólskich pięściarzy.
To właśnie za jego namową w miniony weekend zawodniczki i zawodnicy klubu Boxing Sokółka wzięli udział w dwudniowych rozgrywkach IV Swampions Soccer League, które odbyły się w ramach Ogólnopolskich Dni Truskawki w Korycinie. Mówiąc w skrócie: to błotna piłka nożna – najbardziej zabawny i brudny sport na świecie.
– Miałem wrażenie, jakbym pojechał na wakacje na jakiś biwak, kolonijny wyjazd ze znajomymi, gdzie po prostu dobrze się bawiliśmy. Było dużo śmiechu i frajdy. To znakomita odskocznia od codzienności. Człowiek na te kilka godzin zapomina o wszystkich problemach i koncentruje się tylko na dobrej zabawie i na tym, żeby nie dostać błotem w oczy – przyznaje sokólski pięściarz Marek Dziedziul.
Udział w rozgrywkach, które odbyły się w Korycinie w miniony weekend, to nie był debiut sokólskich pięściarzy na błotnym boisku. Męska drużyna w błocie grała już po raz czwarty, żeńska – po raz drugi. I w tym roku oba zespoły stanęły na pudle. Dziewczyny zajęły drugie miejsce, chłopaki – trzecie.
– Zaczynaliśmy kilka lat temu od zajęcia siódmego miejsca i z każdym turniejem pniemy się do góry. Wygląda więc na to, że za rok finałowy mecz musi być nasz – mówi ze śmiechem Marek Dziedziul.
– Kiedy tylko pojawiła się możliwość udziału w tych zawodach dziewczyn, od razu chciały się zgłosić. Nie trzeba było ich nawet jakoś specjalnie zachęcać. Mamy fajne zawodniczki, wysportowane, które na boisku dały z siebie wszystko, grały na maksa. Aż sam się dziwię, że dały radę. Choć w sumie zawsze byłem przekonany, że dziewczyny są bardzo silne i mają charakter stworzony do rywalizacji – dodaje Tomasz Potapczyk.
Najtrudniej doczyścić włosy i paznokcie
Zasady piłki błotnej są proste, choć nieco inne od tych obowiązujących w piłce nożnej rozgrywanej na murawie. Na błotnym boisku występować może tylko sześciu zawodników (łącznie z bramkarzem), a zmian w składach dokonuje się bez limitów. Mecz podzielony jest na dwie połowy, każda po 12 minut z 10-minutową przerwą.
Najpilniej w tej grze trzeba... strzec butów. Bo zawodnik, który w czasie meczu straci obuwie jest dyskwalifikowany. A o to w grząskim błocie naprawdę nietrudno. – Mamy na to skuteczny patent. Buty trzeba okleić taśmą klejącą. To działa, bo nikt z nas nie zostawił buta w błocie. No i koniecznie musi być dobre sznurowanie – przekonuje Katarzyna Gołko, wiceprezes Boxing Sokółka.
Z innymi sokólskimi bokserkami w błocie taplała się już po raz drugi. I przekonuje, że choć pomeczowe zmywanie z siebie błota trwa nawet kilka dni i do łatwych nie należy, to nie żałuje ani sekundy spędzonej na zabłoconym boisku.
– Naprawdę ciężko później to wszystko domyć i doczyścić. Ja mam długie włosy i niestety musiałam wyciąć sobie dwa kosmyki, bo nie mogłam ich rozplątać – przyznaje. I dodaje ze śmiechem: – Z dziewczynami po cztery razy myłyśmy włosy odżywkami, to jakoś w końcu udało się zmyć z nich to błoto. Paznokcie też musiałyśmy długo moczyć, żeby wróciły do stanu pierwotnego.
Ale włosy i paznokcie to nie jedyny problem błotnych piłkarzy. W ogóle nie jest łatwo się doczyścić, bo błoto wchodzi dosłownie wszędzie. Ubranie też nie zawsze da się doprać.
– Po takim meczu skarpetki czy bielizna są już do wyrzucenia – przyznaje Tomasz Potapczyk. – A włosy? Cóż, ja nie musiałem ich myć trzy razy – dodaje ze śmiechem wskazując na swoją ogoloną głowę.
Przyznaje jednocześnie, że doczyszczenie błota z różnych części ciała to najmniejszy problem. Znacznie poważniejszy to skaleczenia, drobne urazy i ból.
– Po takim turnieju czuje się wszystkie kostki, palce, stopy, kolana, żebra. Człowiek jest cały poobijany. Mogą być też skaleczenia, bo gdy w oczach ma się błoto i zasłania ono widzenie, to łatwo kogoś potrącić łokciem czy przebiec mu po nodze. I to nie jest tak, że robi się to specjalnie. To wynika z charakteru tej gry – wyjaśnia trener sokólskich pięściarzy.
– Jako bramkarz musiałem uważać na oczy, bo to nie jest tak, że się tylko stoi i rzuca błotem. Tu trzeba jeszcze grać i walczyć. A do tego trzeba coś widzieć. Dlatego zawsze ktoś czekał z wodą przy linii umownego boiska, żeby na bieżąco przemywać oczy każdemu, kto tego potrzebował – dodaje Marek Dziedziul.
Kopanie piłki w błocie to nie lada wyczyn
Bokserzy podkreślają jednak, że nie błoto jest tu najważniejsze, a sportowa rywalizacja połączona z dobrą zabawą.
– To jest naprawdę fajna zabawa, duża przyjemność i frajda, ale jednak to przede wszystkim sportowa rywalizacja. Dlatego ja do turnieju wziąłem swoich obecnych zawodników oraz tych, których kiedyś trenowałem. Takich, o których wiedziałem, że są naprawdę na poziomie i dadzą radę. Byliśmy dobrze przygotowani, a mimo to było naprawdę ciężko. Dlatego mogę sobie tylko wyobrazić, co przeżywały drużyny, które nie były kondycyjnie do tego tak dobrze przygotowane jak my – podkreśla Tomasz Potapczyk.
– Graliśmy z zawodnikami z Polski, ale też np. były drużyny z Anglii czy Litwy. Wszyscy pokazali charakter, bo żeby wyjść na błotne boisko, trzeba mieć charakter. No i trzeba się trochę nagimnastykować, by kopnąć piłkę tak, żeby sprawnie poleciała. W błocie jej ruch jest zupełnie inny niż na murawie – zaznacza Dziedziul.
Ani on, ani inni pięściarze nie mają wątpliwości, że to właśnie ćwiczenia ogólnorozwojowe, które towarzyszą ich codziennym treningom, zagwarantowały im miejsca na podium.
– Mięśnie nie są przyzwyczajone do tego, żeby biegać po tak grząskim terenie. Trenując biega się po twardym, stabilnym podłożu. Tutaj trzeba było poruszać się do góry, żeby w ogóle podnieść nogę z błota, bo woda stawia dodatkowy opór. I właśnie w tym bardzo pomagały nam treningi. Bo w boksie najważniejsze są nogi i poruszanie się – tłumaczy Dziedziul.
Trener dodaje zaś, że żadnych specjalnych przygotowań do turnieju piłki błotnej nie było. – Kondycję wyrabiamy na treningach. Często w ramach rozgrzewki gramy też w piłkę. W sumie to byliśmy jedynymi drużynami profesjonalnych sportowców. Oprócz nas grała jeszcze tylko profesjonalna drużyna dziewczyn, piłkarek siatkowych.
Błoto wciąga dosłownie i w przenośni
Gry w błocie nie ułatwiała też pogoda. W miniony weekend bowiem żar lał się z nieba.
– Można powiedzieć, że spędziliśmy dwa dni na plaży, bez skrawka cienia. Sam o sobie mogę powiedzieć, że jestem spalony słońcem, jakbym na cały dzień zasnął na piasku. Co prawda można było schłodzić się wchodząc do zalewu w Korycinie, ale z drugiej strony – mokre ciało jeszcze bardziej jest narażone na słoneczne promienie – opowiada pięściarz.
Sokólscy pięściarze chwalą wyjątkową i niezwykle przyjazną atmosferę, jaka panowała wśród zawodników. Okazało się, że piłkarze błotni są wobec siebie tak życzliwi, że nawet... wypożyczali sobie zawodników.
– Dziewczyny z konkurencyjnej drużyny bez problemu użyczyły nam dwie swoje zawodniczki, żebyśmy w ogóle mogły rozegrać mecz. Tak się bowiem akurat zdarzyło, że posypały się nam dziewczyny – opowiada Katarzyna Gołko.
I dodaje: – Tam się poznaje naprawdę fajnych ludzi. Wszyscy są przyjaźnie do siebie nastawieni. Owszem, jest między nami rywalizacja, ale to nie przeszkadza nam w dobrej zabawie. Jest dużo adrenaliny i to ona daje nam moc.
– Mamy założoną grupę związaną z Ligą Północną. Tam piszemy do siebie, wysyłamy zdjęcia, razem się śmiejemy. Naprawdę jest między nami fajny klimat – dodaje Tomasz Potapczyk.
I choć sokólscy zawodnicy tylko co zmyli z siebie ślady błota po tegorocznych rozgrywkach, już czekają z niecierpliwością na przyszłoroczną ligę. I zapewniają, że jeśli ktoś chociaż raz spróbuje swoich sił w piłce błotnej, nie będzie chciał zrezygnować z tych zawodów. Bo błoto wciąga. I to nie tylko w przenośni, ale też dosłownie.
Pierwszy trening polskich piłkarzy pod okiem 2500 kibiców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?