Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozwody w Małopolsce: od 119 na 1000 nowych małżeństw pod Limanową do… 481 w Tarnowie

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Free-Photos/pixabay
W Małopolsce maleje liczba zawartych małżeństw, za to przybywa ostatnio rozwodów, i to zarówno w miastach, jak i na wsi – wynika z opublikowanych przez krakowski GUS danych demograficznych za ostatnie lata. W efekcie zwiększa się liczba rozwodów przypadających na 1000 nowozawartych małżeństw. W 2018 roku wynosiła ona w całej Polsce średnio 327, a w 2019 już 356, co jest bliskie dotychczasowego rekordu sprzed siedmiu lat. Miasta przebiły przy tym barierę 400 (skok z 393 do 423), na wsiach współczynnik skoczył z 215 do 242. To ponad 20 razy więcej niż po II wojnie! Z wykresów z całego stulecia widać, że wieś z każdym rokiem upodabnia się do miasta także pod tym względem – i ten proces ostatnio przyspieszył. Trzeba przy tym pamiętać, że nawet kościelne unieważnienie małżeństwa nie oznacza unieważnienia cywilnego związku; każdy taki przypadek – nawet osoby medialnej i wpływowej jak Jacek Kurski – trafia do statystyk GUS jako rozwód.

40 rozwodów na 1000 zawartych małżeństw, w tym zaledwie 10 w wioskach – z takim wynikiem Polska należała do najwierniejszych społeczeństw świata – w Europie wyprzedzały nas jedynie Irlandia i Portugalia, gdzie rozwody były zakazane. Używamy czasu przeszłego, bo dane te dotyczą roku 1950. Dzisiaj na tysiąc nowo zawartych małżeństw przypada każdego roku grubo ponad 300 rozwodów, a w rekordowym dotąd roku 2013 było ich nawet 367. W 2020 może on zostać pobity, zwłaszcza że nawet kościelne unieważnienie małżeństwa nie oznacza unieważnienia cywilnego związku; każdy taki przypadek – nawet osoby tak medialnej i wpływowej jak Jacek Kurski – trafia do statystyk GUS jako rozwód.

Wskaźnik poniżej 400 rozwodów na 1000 nowych małżeństw lokuje nasz kraj mniej więcej w połowie europejskiej klasyfikacji – nazwijmy to roboczo - wierności i zdrady, zastrzegając, że jest to określenie tyleż nośne, co nieprecyzyjne: wiele małżeństw rozpada się bowiem nie z powodu zdrady, lecz przemocy. Równocześnie wiele trwa – mimo przemocy oraz zdrad.

Małopolska v

Z opublikowanych właśnie przez krakowski GUS dokładnych danych demograficznych za ostatnie lata wynika, że w 2019 roku Małopolanie zawarli dokładnie 17 891 małżeństw, z czego 8798 w miastach i 9708 na wsi; to całkiem inaczej niż w skali całego kraju, gdzie wyraźnie dominują miasta: odnotowano w nich 110,4 tys. nowych małżeństw wobec zaledwie 73 tys. na wsiach.

Zarówno w Małopolsce, jak i w całym kraju nastąpił spory spadek liczby zawartych związków – rok wcześniej w naszym regionie było ich o ponad pół tysiąca więcej, a w całej Polsce – o 9 tys. więcej. Trzeba jednak zaznaczyć, że w obu przypadkach za ów spadek odpowiada wieś. W małopolskich miastach liczba zawartych małżeństw stale rośnie i rosła również w 2019 roku, natomiast wieś zanotowała duży, bo 7-procentowy spadek.

Rosła natomiast, i to ostro, liczba rozwodów. W Polsce z 62,8 tys. do 66,3 tys. (w miastach o niecałe 4 proc., a na wsiach o ponad 6), natomiast w Małopolsce z 4 387 do 4 708, czyli aż o 7,1 proc. W małopolskich miastach rozwodów było dokładnie 3183, z czego 1443 w samym Krakowie (wzrost o 8,7 proc.), a w powiecie krakowskim 393 (wzrost o…21 procent!).

Na małopolskiej wsi odnotowano 1525 rozwodów, co oznacza wzrost rok do roku o 4,6 proc. – zapracowały na to wioski w trzech powiatach, w których liczba rozwodów wzrosła o ponad 16 proc. Co ciekawe, chodzi tu nie tylko o – postrzegany jako liberalny - zachód regionu (ziemia oświęcimska i chrzanowska), ale i ziemię tarnowską, skądinąd - słynącą z powołań do kapłaństwa.

423 rozwody na 1000 małżeństw w małopolskich miastach. Na wsi - 242

Opisane tu zjawiska sprawiły, że zwiększyła się liczba rozwodów przypadających na 1000 zawartych małżeństw. W 2018 roku wynosiła ona w całej Polsce średnio 327, a w 2019 już 356, co jest bliskie dotychczasowego rekordu sprzed siedmiu lat. Miasta przebiły przy tym barierę 400 (skok z 393 do 423), na wsiach współczynnik skoczył w rok z 215 do 242. To ponad 20 razy więcej niż po II wojnie! Miasta zanotowały w tym samym czasie skok „zaledwie” dziesięciokrotny. Z wykresów z całego stulecia widać, że wieś z każdym rokiem upodabnia się do miasta także pod tym względem – i ten proces w ostatnich latach przyspieszył.

Małopolska wciąż stara się tutaj bronić honoru bastionów tradycjonalizmu, w których rozwody są tabu lub przynajmniej „be”, znaczna jej część nie różni się już jednak tak znacząco od reszty kraju, jak jeszcze dwie dekady temu. W całym województwie w 2019 r. były 263 rozwody na 1000 zawartych małżeństw (skok z 238 w 2018 r.) , przy czym – w miastach 362 (skok z 335), a na wsiach 168 (skok ze 150).

W „najwierniejszym” małopolskim powiecie – limanowskim - było 119 rozwodów na 1000 ślubów. Podobny wskaźnik wystąpił w powiecie nowosądeckim (126). W myślenickim i dąbrowskim jest to już 180, a w bocheńskim i nowotarskim – prawie 190. Poniżej 200 zmieścił się jeszcze powiat tarnowski. Co ciekawe - sam Tarnów okazał się w zestawieniu małopolskich powiatów o najmniejszej liczbie rozwodów na 1000 małżeństw istną czerwoną latarnią – ze wskaźnikiem 481.

Demografowie wyjaśniają, że taka jest kolej postępujących nieuchronnie i nieodwołalnie zmian obyczajowych i cywilizacyjnych: na terenach silnie tradycjonalistycznych pierwszym obszarem liberalizacji jest najbliższa metropolia, czyli – na ziemi tarnowskiej – Tarnów. Przemiany społeczne wciąż powstrzymywane w okolicznych wioskach siłą tradycji i wpływów Kościoła, w mieście ulegają nagłemu przyspieszeniu i wzmocnieniu. Tym większemu, im gwałtowniej próbowano je wcześniej hamować. Liberalizacji zasad towarzyszy przy tym rosnąca niechęć do typowej w tradycyjnych społecznościach hipokryzji, skutkującej często zamiataniem problemów (zwłaszcza tych rodzinnych, małżeńskich) pod dywan.

Siła tradycji i… hipokryzji?

Prosty przykład (choć na pewno nie wyczerpujący tematu!): w Tarnowie odsetek kobiet padających ofiarą przemocy fizycznej czy ekonomicznej ze strony mężów, a mimo to gotowych – zgodnie z napomnieniem proboszcza – „nieść swój krzyż”, jest zdecydowanie mniejszy niż w okolicznych wioskach. Równocześnie są one zdecydowanie częściej na tyle niezależne (ekonomicznie, ale też mentalnie), że mogą sobie pozwolić na rozwiązanie toksycznego związku. Na wsi to uzależnienie wciąż formalnie cementuje wiele związków, które de facto, w sferze emocjonalnej, a czasem i praktycznej (jak mieszkanie ze sobą) przestały istnieć.

Z drugiej strony – coraz więcej osób w miastach składa pozwy o rozwód w obliczu pierwszych trudności w związku, nieporozumień czy kłótni, czyli w okolicznościach, w jakich jeszcze kilka lat temu rozstanie nikomu nie przychodziło do głowy. Ta tendencja, „łatwość” do rozwodzenia, powszechna w metropoliach na Zachodzie, wywołuje niejednokrotnie poważne skutki społeczne; w tzw. rodzinach patchworkowych, mężczyzny w trzecim związku i kobiety w drugim lub czwartym, z dziećmi z kolejnych małżeństw, relacje rodzinne są – delikatnie mówiąc – skomplikowane, i to na każdym poziomie, od emocjonalnego i psychologicznego po prawny i majątkowy.

To zjawisko hamowane jest w polskich realiach nie tylko przez tradycję i Kościół, ale i prawo utrudniające podejmowanie pochopnych decyzji. W praktyce wygląda to różnie, ale obostrzenia i wymogi formalne są faktem, podobnie jak wieloletnia sądowa mitręga związana często z podziałem majątku.

Wskaźnik rozwodów na 1000 małżeństw poniżej regionalnej średniej (263) GUS odnotował – oprócz wyżej wymienionych - w powiatach: miechowskim (217), suskim (227), tatrzańskim (245) i wadowickim (254). Lekko powyżej średniej znalazły się powiaty: brzeski (267), gorlicki (279), proszowicki (284) i krakowski (ziemski, czyli obwarzanek, 293). Wskaźnik równy 300, czyli niewiele wyższy niż w okolicznych wioskach, ma Kraków. To wyraźnie poniżej średniej w polskich metropoliach, która przekroczyła 440.

Szóstkę powiatów o najwyższej liczbie rozwodów na 1000 nowych małżeństw otwiera miasto Nowy Sącz ze wskaźnikiem 317; przypomnijmy, że w sąsiednich wioskach (w powiecie ziemskim) ów wskaźnik wynosi 126 i należy do najniższych w naszym regionie oraz całej Polsce, mamy tu więc do czynienia z sytuacją podobną jak na ziemi tarnowskiej, choć nie o tak ogromnym nasileniu lokalnych różnic.

Kolejne miejsca w zestawieniu zajmują powiaty: oświęcimski (327), wielicki (328; kolejny bastion tradycjonalizmu pod tym względem upadł…), olkuski (387) i chrzanowski (424). Listę zamyka wspomniany Tarnów, zbliżający się (nieuchronnie?) do „paryskiego” czy :berlińskiego” odsetka – powyżej 500/1000.

Eurostat: w Polsce rozpada się 200 tys. małżeństw rocznie

Trzeba pamiętać, że wskaźnik, którym się tu posługujemy, zależy nie tylko od liczby rozwodów, ale i nowo zawieranych małżeństw. A, jak czytamy w opracowaniu Europejskiego Urzędu Statystycznego, maleje ona w Polsce od 2008 r. W 2013 r. powstało nieco ponad 180 tys. nowych związków, tj. o ponad 23 tys. mniej niż rok wcześniej oraz 77 tys. mniej niż w 2008 r.

„Niekorzystna tendencja dotycząca liczby nowo zawieranych małżeństw zapewne będzie mieć wpływ na zmniejszenie liczby urodzeń w kolejnych latach” – prognozował Eurostat kilka lat temu. Trafnie. Wprawdzie w 2018 r. liczba nowych małżeństw wzrosła do ponad 190 tys., ale w 2019 znowu spadła do 183 tys., a wraz z tym zmniejszyła się również liczba nowonarodzonych dzieci, co przy wysokiej liczbie zgonów (409 tys.) doprowadziło do powiększenia dziury demograficznej do 40 tys. osób rocznie.

W samej Małopolsce dynamicznie przybywa powiatów i gmin o ujemnym przyroście naturalnym, w ostatnich latach w smutnej czołówce demograficznie zagrożonych (czyli zwijających się) obszarów pojawia się coraz więcej terenów uchodzących za bastiony tradycji. W wiejskiej gminie Bolesław w powiecie dąbrowskim GUS odnotował przyrost naturalny na poziomie… minus 15,76! Średnia dla Małopolski to plus 1,16, a krakowska – plus 2 (jesteśmy jednym z ostatnich polskich regionów na plusie).

Wracając jednak do małżeństw: Eurostat odnotował, że w ostatnich latach rozpada się ich w Polsce ponad 200 tys. rocznie, w tym około 30 proc. w wyniku rozwodu, a pozostałe prawie 70 proc. w wyniku śmierci współmałżonka. W latach 90. ub. wieku oraz na początku bieżącego stulecia proporcje wynosiły: 18 do 82.

Od kilkunastu lat notuje się ok. 65 tys. rozwodów rocznie - w 2013 r. orzeczono ich około 66 tys. (tj. o 24 tys. więcej niż w 1990 roku), w 2019 – 66,3 tys.

Rozwiedzeni małżonkowie przeżywają ze sobą średnio ok. 14 lat (staż małżeński nieznacznie się wydłuża); z roku na rok są też trochę starsi. Statystyczny rozwiedziony mężczyzna ma średnio 41 lat, kobiety były o ponad dwa lata młodsze.

Niezmiennie w ponad dwóch trzecich przypadków powództwo o rozwód wnosi kobieta. Wina męża orzekana jest w 18 proc. rozwodów, wina żony - w ponad 3 proc., w pozostałych wypadkach sąd nie orzeka winy. Najczęściej jako przyczynę rozwodu małżonkowie deklarują niezgodność charakterów (ponad jedna trzecia wszystkich rozwodów), kolejne przyczyny to zdrada lub trwały związek uczuciowy z inną osobą (jedna czwarta rozwodów) oraz alkoholizm (19 proc.).

Wyznaczając opiekę nad nieletnimi dziećmi (w wieku poniżej 18 lat) pozostającymi z rozwiedzionego małżeństwa sąd najczęściej przyznaje opiekę wyłącznie matce (ok. 60 proc. przypadków), wyłącznie ojcu jedynie w ok. 5 proc. przypadków, a w stosunku do 34 proc. rozwiedzionych małżeństw orzeka wspólne wychowywanie dzieci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozwody w Małopolsce: od 119 na 1000 nowych małżeństw pod Limanową do… 481 w Tarnowie - Dziennik Polski

Wróć na olkusz.naszemiasto.pl Nasze Miasto