Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powiat olkuski. W komunikacji międzygminnej boją się utraty pracy. Emeryci wzięci na celownik

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Fot. Małgorzata Gleń
Kierowcy komunikacji międzygminnej w Olkuszu boją się o utratę pracy. Ograniczane są kursy autobusów, a oni mają na utrzymaniu rodziny. Chcą, by w pierwszej kolejności zwalniano tych, co mają już możliwość przejścia na emerytury.

Kilku kierowców Związku Komunalnego Gmin „Komunikacja Międzygminna” z siedzibą w Olkuszu (autobusy jeżdżą w gminach: Olkusz, Bukowno. Bolesław, Klucze) skontaktowało się z naszymi dziennikarzami. Twierdzą, że w związku komunikacyjnym, jeździ wielu kierowców, którzy mają już emerytury i dla których to dodatkowa praca. 

- Mogliby spokojnie siedzieć w domach i bawić wnuki, ale to chytrzy na pieniądze ludzie. Ciągle tylko chodzą do dyspozytora i proszą: "daj mi więcej godzin, daj więcej"

- opowiada jeden z młodszych kierowców, z którym nasi dziennikarze spotkali się w czwartek.

Komunikacja międzygminna podlega związkowi komunikacyjnemu. Ten przewozy zleca pięciu firmom - przewoźnikom.

Emeryci za kierownicą są jak "Robokopy"

- Na etatach jest 12 osób powyżej 70. roku życia - donosi inny z kierowców. Twierdzi, że są jak "Robokopy", potrafią pracować po kilkanaście godzin dziennie. - Miesięcznie wyrabiają nawet po 280 godzin. Jeden z nich, chyba ze zmęczenia albo - zwyczajnie, bo jest stary, jeździ po krawężnikach, nie potrafi na zakrętach wyrobić - przekonuje.

On i grupka innych kierowców domaga się, by to emerytom obcinać dodatkowe godziny a nawet ich zwolnić. - Oni nawet nie chcą chodzić na urlopy, bo wolą, by im płacić ekwiwalenty. Nie dość, że ze względu na wiek to ryzyko ich puszczać w trasy, to są przepracowani. Nieraz śpią w autobusach - dodaje młodszy kierowca. - A przecież nie wożą ziemniaków a ludzi - dodaje.

Olkuski emeryt: Bez przesady, po epidemii dla wszystkich będzie praca

Nasi dziennikarze w czwartek rozmawiali z kierowcą, który wyglądał na starszego wiekiem. Przyznał, że emeryturę to on już ma, ale nadal czuje się na siłach pracować. Wieku nie podał. - Takich jak my, doświadczonych kierowców jeszcze dwa miesiące temu błagano, byśmy chcieli pracować, bo wcale nie było tak wielu chętnych do tej pracy. Teraz nas chcą się pozbyć? - pyta rozgoryczony. Rozumie młodszych kolegów, że boją się utraty pracy. - Niech nie przesadzają, sytuacja wróci do normy i znów dla nasz wszystkich będzie praca - ma nadzieję.

ZKGKM tylko zamawia u przewoźników usługę

Prezes ZKGKM Tadeusz Chwast przypomina, że on tylko kupuje usługę i ją organizuje. Nie może odpowiadać za to, co się dzieje u podwykonawców. Z związku z ograniczaniami sanitarnymi nałożonymi na komunikację, a dotyczącymi liczby przewożonych pasażerów, ograniczył zamówienia kursów u przewoźników. - Ograniczyliśmy kursy, bo ludzie jeżdżą mniej, ale zdarzyły się takie sytuacje, że musieliśmy zdublować kursy wynikające z umów dotyczących przewozu pracowników, bo - w związku z ograniczeniami - kilka osób nie zmieściło się do jednego pojazdu - zwraca uwagę Chwast.

Już dzisiaj zastanawia się, jak będzie wyglądała komunikacja po epidemii koronawirusa, skoro budżety gmin uczestniczących w spółce będą mniejsze.

Być może poprawą kondycji firm przewozowych byłoby wcześniejsze wprowadzenie obowiązku noszenia masek na twarz w autobusach i rękawiczek. Wtedy nie woziłyby „powietrza”.

Emeryt czy "małolat" ma takie same prawa

Zapytaliśmy w kilku spółkach o zasady angażu emerytów. W mysłowickim Transgórze zapewniono, że na Śląsku wszyscy kierowcy mają grafiki na kwiecień. Być może w trzebińskiej placówce są jakieś sprawy, o których nie wiedzą, ale z nią nie udało nam się skontaktować.

Małgorzata Krukowska, podwykonawca z Kwaśniowa Górnego, nie miała czasu z nami porozmawiać na tematy odnośnie sytuacji z emerytami.

Rzeczowo sytuację naświetlił nam Bogdan Głogowski, właściciel firmy Natan, innego z podwykonawców ZKGKM, obecny na rynku przewozowym od 10 lat. Zatrudnia trzech emerytów i ma zupełnie inne zdanie na sytuację. -

Emeryci w mojej firmie sami mówią, żeby jak najmniej angażować ich w grafiki w trudnej sytuacji, zostawiając pracę tym, dla których jest to jedyne źródło dochodu

- wyjawia Głogowski. - Godziny nadliczbowe też nie są dla pracowników mających inne źródła dochodu. Ci, którzy „plują” na emerytów zachowują się nagannie. Ci emeryci jeżdżą czasem lepiej od młodych.

Szef Natana przyznaje, że w związku z wprowadzonymi ograniczeniami w kursowaniu przez ZKGKM jego firmie zmniejszono pracę aż o 22 tys. km. W firmie ograniczono liczbę godzin, co wpłynie na zmniejszenie zarobków, ale zatrudnienie zostanie utrzymane na dotychczasowym poziomie. - Pismo z informacją otrzymał każdy pracownik – podkreśla Bogdan Głogowski, jednocześnie zwrócił uwagę, że skoro ZKGKM przy zakupie taboru korzystał z dotacji unijnych, to - zgodnie z regulaminem - każdy kierowca musi być zatrudniony na umowę o pracę. - Zatem czyś emeryt, czyś „małolat”, obowiązują nas takie same reguły - kończy szef Natana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na olkusz.naszemiasto.pl Nasze Miasto