Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Kasprzyk (Spójnia Osiek Zimnodół). Mimo 47 lat potrafi poderwać młodzież do walki. Patriota powiatu olkuskiego

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Piotr Kasprzyk (z lewej) mimo 47 lat, potrafi rozegrać pełne 90 minut na boisku w V lidze piłkarskiej. Młodzież ma się od kogo uczyć charakteru i podejścia do sportu
Piotr Kasprzyk (z lewej) mimo 47 lat, potrafi rozegrać pełne 90 minut na boisku w V lidze piłkarskiej. Młodzież ma się od kogo uczyć charakteru i podejścia do sportu Jerzy Zaborski
Rozmowa z 47-letnim PIOTREM KASPRZYKIEM, pomocnikiem Spójni Osiek Zimnodół, występującej w V lidze piłkarskiej, w grupie zachodniej

Był pan weteranem na boisku w meczu Spójni w Chełmku, przegranym 3:4. Skąd czerpie się siłę na piłkarską długowieczność?
Sam się sobie dziwię, ale mam duże wsparcie ze strony żony i bliskich. Wracając przed sezonem do Spójni z Przemszy Klucze, umówiłem się z trenerem i działaczami, że będę wchodził na ostatnie pół godziny meczu, żeby doświadczeniem wspomóc kolegów w trudnych sytuacjach. W ostatnich kilku kolejkach wychodzę regularnie w podstawowym składzie, bo mamy braki kadrowe. W Chełmku strzeleniem gola poderwałem zespół do walki, bo rywale szybko cztery razy nas trafili. Ostatecznie przegraliśmy w Chełmku 3:4, a mogliśmy się pokusić nawet o zwycięstwo. Póki kibice z trybun nie krzyczą, że odstaję od młodzieży, będę nadal uganiał się za piłką.

Śledząc przebieg przygody z futbolem, można powiedzieć o lokalnym patriotyzmie. Był pan wierny trzem klubom w powiecie olkuskim

Najdłużej jestem związany ze Spójnią Osiek Zimnodół, bo - z przerwami - aż przez 11 lat. Przeszedłem z tą drużyną od olkuskiej klasy A do IV ligi piłkarskiej. W Przeboju Wolbrom spędziłem cztery i pół roku, także zaliczając czwartoligową przygodę. Z kolei z Przemszą Klucze byłem związany przez siedem lat, głównie w okręgówce.

Występował pan w Przeboju Wolbrom w czasach narodzin jego potęgi. Nie udało się zagrać wyżej niż szczebel wojewódzki?

Z Wolbromiem związany byłem dwa razy. Pierwszy raz, pod wodzą Pawła Netera, przez rok występowałem w czwartej lidze. To było na przełomie XX i XXI wieku. W tamtych czasach nie było ekstraklasy, więc doprawdy był to czwarty poziom rozgrywkowy w Polsce, w nie tak jak obecnie - piąty. Przyszło nam grać m.in. przeciwko rezerwom Wisły Kraków, kiedy w seniorskie granie wkraczali bracia Brożkowie. Drugi raz świętowałem w Wolbromiu awans do czwartej ligi pod wodzą Krzysztofa Ducha, ale już w niej nie wystąpiłem. Potem właśnie zespół przejął Antoni Szymanowski, a Przebój rozpoczął marsz począwszy od czwartej ligi aż do drugiej. Do rezygnacji z występów w czwartej lidze zmusiły mnie sprawy osobiste. W ciągu trzech lat urodziła mi się trójka dzieci. Najpierw był syn, a potem córeczki, bliźniaczki. Jedna nie widzi, a druga ma bardzo słaby wzrok. Musiałem być blisko rodziny. Dlatego przeniosłem się do Spójni Osiek Zimnodół aż na 11 lat. Potem było siedem lat w Kluczach. Dlaczego zdecydowałem się na powrót do Spójni? Poproszono mnie, bym swoim doświadczeniem pomógł młodej drużynie powalczyć o utrzymanie w nowej V lidze. Nie mogłem odmówić klubowi, który w trudnych chwilach okazał mi wiele serca. Pamiętam, że jak w przeszłości podczas pierwszego pobytu w Spójni, kiedy wyjeżdżaliśmy na jakiś obóz, to ze względu na upośledzenie moich dzieci jechała ze mną cała rodzina. Nie mogłem jej zostawić samej. W małych klubach często panuje rodzinna atmosfera i wzajemny szacunek działaczy wobec piłkarzy i odwrotnie. Do dzisiaj spotykam się z ludźmi, z którymi rywalizowałem na boisku na początku wieku z różnych powiatów zachodniej Małopolski. Dziś wielu z nich jest działaczami. Zawsze znajdziemy chwilę czasu na rozmowę, żeby powspominać stare czasy.

Pamięta pan swój seniorski debiut?

Miałem 15 lat, kiedy wystąpiłem w Unii Jaroszowiec, której jestem wychowankiem, w meczu przeciwko zaprzyjaźnionej niemieckiej drużynie. Zagrałem zaledwie kwadrans, ale strzeliłem gola. Jak łatwo policzyć, w seniorskiej piłce biegam już 37 lat. Miałem szczęście, że omijały mnie kontuzje. Pierwszy, poważniejszy uraz, przyplątał mi się w Wolbromiu. Wyłączył mnie z gry na osiem miesięcy. W Osieku, w wieku 35 lat, zerwałem więzadła krzyżowe w kolanie. Wielu wróżyło, że nie zdołam już wrócić do gry. Jednak gram dalej, choć nie ma miejsca na moim ciele, które by mnie nie bolało (śmiech).

Jako boiskowa „dziesiątka” dużo goli potrafił pan strzelać w sezonie?

Nie prowadziłem indywidualnych statystyk, ale z lektury książki wydanej na jubileusz wolbromskiego klubu, dowiedziałem się, że w jednym z sezonów w Przeboju zdobyłem 18 goli. W Osieku, w olkuskiej klasie A, udało się wystrzelać ponad 40 goli, ale tam poziom był słaby. Teraz, w piątej lidze, jesienią mam cztery trafienia. Niech teraz strzela młodzież. Mogę być bohaterem drugiego planu.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na olkusz.naszemiasto.pl Nasze Miasto