Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Olkusz; szpital powiatowy walczy w sądzie

Małgorzata Gleń
Magdalena Balicka
Szpital powiatowy w Olkuszu (a właściwie olkuskie starostwo, bo po przekształceniu szpitala w niepubliczny zakład to ono przejęło dawne sprawy sądowe placówki), ma wytoczonych pięć procesów o odszkodowanie przed sądami. Cztery z nich dotyczą błędów lekarskich, piąta to roszczenie byłego pracownika. Skarżący szpital w sumie chcą prawie dwa miliony złotych. Do tego niedługo na wokandę wraca sprawa Rafałka z Wolbromia. Szpital w Chrzanowie ma teraz jedną wytoczoną sprawę.

- To sprawa sprzed trzech lat. Pacjentka oskarżyła szpital o zakażenie gronkowcem - wyjaśnia Ewa Potocka, dyrektor Chrzanowskiej placówki. W pierwszej instancji sprawa zakończyła się pomyślnie dla szpitala, ale po apelacji wróciła do ponownego rozpatrzenia do Sądu Rejonowego w Chrzanowie. Pacjentka chce 20 tys. zł. - Zawsze podkreślam, że nasz szpital to nie "Leśna Góra". Nieszczęścia mogą się zdarzyć. Robimy jednak wszystko, by do takich sytuacji nie dochodziło - dodaje dyrektor Potocka. W Sądzie Rejonowym w Olku- szu na wokandzie niedawno znalazła się sprawa o odszkodowanie za błąd w sztuce lekarskiej. - Powódka skarży szpital, że w 2003 roku podczas zabiegu cesarskiego cięcia w jej ciele pozostawiono element igły - mówi sędzia Rafał Ziętek z olkuskiego sądu. - Pozew złożono dopiero w 2010 roku. Kobieta domaga się 60 tys. złotych za doznane krzywdy i odszkodowania - dodaje sędzia.

Pozostałe sprawy dotyczące olkuskiego szpitala powiatowego toczą się już przed sądem okręgowym w Krakowie. Najstarsza to sprawa z 2001 roku z oddziału zakaźnego. Roszczenie wynosi 500 tys. złotych. Pacjent domaga się też 1,1 tys. dożywotniej renty. Kolejne sprawy to z 2003 roku z oddziału ginekologiczno - położniczego. Pacjentka domaga się 60 tys. zł. W 2008 roku, też z ginekologii - chodzi o 460 tys. zł plus 1,2 tys. złotych renty. Wszystkie te sprawy ciągną się latami. - Nie jest to pełna prawda. Sprawy są załatwiane obecnie tak szybko, jak to tylko możliwe. Problemem jest ich skomplikowany charakter - podkreśla sędzia cywilista Waldemar Żurek z Sądu Okręgowego w Krakowie. - Niestety w naszej kulturze prawnej nie ma jeszcze tradycji zawierania ugody, która często dla wszystkich stron jest szybsza i tańsza. A przede wszystkim pozwala pokrzywdzonemu bardzo szybko uzyskać środki na leczenie - dodaje sędzia. Jak twierdzi trudność spraw wynika także z tego, że często równolegle ze sprawą cywilną o odszkodowania jest wytaczana sprawa karna przeciwko osobom, które miałyby (najczęściej w sposób nieumyślny) przyczynić się do powstania uszczerbku na zdrowiu, a czasem nawet doprowadzić do śmierci. Sprawa cywilna często pozostaje wtedy zawieszona, gdyż ewentualna wina ustalona w procesie karnym wiąże sąd cywilny. Problemem jest także długi czas oczekiwania na opinie biegłych. Bardzo często same strony, kiedy nie uzyskają w opinii satysfakcjonujących orzeczeń, kwestionują je, domagając się powołania kolejnych biegłych. Odszkodowania za błędy lekarskie są bardzo różne, w zależności od uszczerbku na zdrowiu może to być od kilkuset złotych do kilku milionów. Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualny.

- Często szokują nas wysokie odszkodowania, gdy słyszymy o nich, ale gdy coś złego dotknie naszą najbliższą osobę czy nas samych, okazuje się, że nasze zdanie się zmienia. Wtedy szukamy winnych i chcielibyśmy, by zapewniono nam środki na dalsze godne życie - mówi sędzia Żurek. Przyznaje jednocześnie, że sądy wydając wyroki mają na względzie, że to może rujnować podmioty świadczące usługi medyczne. - Mamy świadomość, jak trudno jest zadowolić wszystkich. Gdy jeden wygrywa, drugi musi przegrać. Ale w tych przypadkach trudno mówić o wygranej. Żadne pieniądze nie zastąpią nam zdrowia i normalnego życia - kwituje cywilista. Kilka dni temu pacjent Nowego Szpitala w Olkuszu (niepubliczej placówki, która powstała po przekształceniu Szpitala Powiatowego), Zbigniew Dąbek z Babic złożył doniesienie na policję przeciwko szpitalowi. Żąda też 20 tys. zł odszkodowania. Nie chodzi tu o błędy w leczeniu a o jego zdaniem fałszowanie dokumentacji medycznej. W jego karcie przyjęcia widnieje zapis lekarza, że migdałki są prawidłowe. - Ale ja od pięciu lat nie mam migdałków - denerwuje się pacjent. Dyrektor Nowego Szpitala, Joanna Martis przekonuje, że nie chodzi tu ani o winę lekarza ani szpitala. - Mogę zapewnić, że z naszej strony nikt nie fałszował dokumentacji - mówi. W takich sytuacjach prawdę może dociec tylko sąd.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olkusz.naszemiasto.pl Nasze Miasto