Dla 12-letniej Mai Protasewicz i o dwa lata młodszej Agatki Szewczyk był to kolejny, zwykły beztroski sierpniowy dzień wakacji. Maja wracała właśnie z koleżankami z wycieczki rowerowej. - W pewnym momencie poczułam swąd jakby palonej zapałki – opowiada dziewczynka. - Dostrzegłam jednak, że z okien domu sąsiadów wydobywa się dym. Natychmiast pobiegłam powiadomić tatę, który pracował na podwórku, żeby powiadomił sąsiadów o grożącym im niebezpieczeństwie - relacjonuje.
Ogień trawił dwa pokoje od strony ulicy. Jego lokatorzy byli kompletnie nieświadomi grożącego im śmiertelnego niebezpieczeństwa. Pani Janina była w kuchni, natomiast mąż Tadeusz przebywał na podwórku, po drugiej stronie domu.
Tata Mai, Marcin Protasewicz, zaalarmowany przez córkę, natychmiast ruszył z pomocą. Widząc, że na podwórku jest tylko gospodarz palącego się domu szybko zrozumiał, że kobieta jest wewnątrz. Mimo zadymienia, wszedł do domu, starając się dojść do kuchni. - Niestety, gospodyni, będąc w kompletnej nieświadomości, przytrzymywała drzwi, żeby mnie nie wpuścić do środka, zasłaniając się przed obcym. Na szczęście miałem więcej sił od niej, więc w końcu udało mi się otworzyć drzwi i wypchnąć gospodynię na zewnątrz – opowiada Marcin Protasewicz.
Gdyby jednak nie prawidłowa reakcja dziecka, mogłoby się skończyć tragedią. - Zareagowałem instynktownie – wyjawia 12-letnia Maja. - Wiedziałem, że dzieje się coś złego, więc trzeba coś zrobić. Nie można przecież pozostać obojętnym na ludzkie nieszczęście i czekać, aż inni coś zrobią – podkreśla dziewczynka.
- Takie postawy, zwłaszcza młodych ludzi, trzeba docenić i pokazać jako przykład dla innych dzieci, że w trudnych sytuacjach należy reagować. Najgorsza jest znieczulica na los innych
– podkreśla ks. Tadeusz Budacz, który zjednoczył lokalną społeczność w niesieniu pomocy pogorzelcom. - W sprawie nagrodzenia postaw dzieci odwiedziłem już komendantów powiatowych policji i straży pożarnej. Wójt też nie pozostanie obojętny wobec postawy najmłodszych.
Duchowny nie przypadkiem użył liczby mnogiej, bo pożar u Lekstonów dostrzegła także 10-letnia Agatka Szewczyk, jadąca z tatą na motorze. Zwróciła uwagę ojca, który także ruszył z pomocą.
- Agatka była dumna z postawy taty, że dzięki jej sygnałowi ruszył z pomocą, ale też mocno przeżyła tragedię sąsiadów. Martwiła się, gdzie będą mieszkać. Na szczęście nasze lokalne środowisko szybko potrafiło się zorganizować, żeby udzielić pomocy pogorzelcom – mówi pani Justyna, mama Agatki.
Dla obu dziewczynek było to pierwsza w życiu sytuacja, gdy zagrożone było życie innego człowieka. Było to dla nich pierwsze doświadczenie, które być może odciśnie piętno w dalszym życiu. - Dobrze jest pomagać innym, bo dobro do nas wraca – uważa Maja Protasewicz. - Dzisiaj jeszcze nie wiem, czy w przyszłości będą pracować w służbach ratunkowych, dla innych. Na to jest zbyt wcześnie – opowiada dojrzale dziewczynka, która od września rozpocznie naukę w klasie szóstej Szkoły Podstawowej w Krzykawie.
Maja urodziła się w Irlandii, bo jest rodzice mieszkali tam przez 15 lat, a dopiero rok temu wrócili do Polski. Już wie, jak to jest w trudnej sytuacji nieść pomoc drugiemu człowiekowi.
- Bon turystyczny powiat oświęcimski. Tu wydasz 500 plus na wakacje!
- Wadowice. Konkurs jedzenia kremówek obrazi katolików?
- Pustynia Błędowska przyciąga piękne kobiety [GALERIA]
- Papamobile rozebrano na części, ale oni poskładali go na nowo [ZDJĘCIA]
- Znaleziono masowe groby nad Sołą w Oświęcimiu
- Przez kopalnię trzęsie się ziemia. Ludzie boją się o domy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?