Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Małobądz. 17-latka nie wstydzi się tego, jak wygląda. Uważa że powinno doceniać się inność

Redakcja
Celem Sandry Sobczyk jest pomaganie innym ludziom. Dla nich tańczy i nagrywa filmiki. Uważa że jej zadaniem jest pokazywać, że niepełnosprawni są wśród nas.

Autorka: Katarzyna Ponikowska[zaj_kat]
Sandra Sobczyk z Małobądza przeprowadziła ostatnio eksperyment. Siadła na pufie w centrum handlowym w Dąbrowie Górniczej i obserwowała ludzi. Wynik - niemal każdy spojrzał na jej protezę. Test powtórzyła w warszawskiej galerii. Na protezę zwróciły uwagę dwie starsze panie. - W dużych metropoliach sytuacja jest już dużo lepsza, ale w mniejszych miastach i na wsiach ludzi nadal przeraża inność. I ja chcę to zmieniać - podkreśla Sandra.

Nigdy jej nie przyszło do głowy, żeby schować stalowy kikut pod długą spódnicę czy spodnie. Specjalnie obcina getry, żeby było widać metal. - Jak się ludzie gapią, to jeszcze bardziej mnie mobilizuje, żeby pokazywać, jaka jestem - mówi.

Diagnoza: to rak kości
Sandra od zawsze miała problemy ze zdrowiem. Urodziła się z powykręcanymi rękami. Lewa jest przykurczona. W prawej, która była oplątana pępowiną, nie miała w ogóle kości promieniowej. Przeszła szereg operacji, by rękę wyprostować i by można było jej używać. - Kiedy szła do szkoły, bałam się, że będzie miała przykrości. Mówiłam jej, żeby założyła bluzkę z długim rękawem, że wtedy nie będzie widać rąk. Ale ona nie chciała. Jak dzieci pytały, czemu ma takie rączki, mówiła, że jest po prostu inna, wyjątkowa - wspomina Sylwia Sobczyk, mama Sandry.

Kolejne poważne problemy zdrowotne pojawiły się we wrześniu 2013 r. Początkowo były to niewielkie bóle w kolanie. Dziewczyna myślała, że to z przeciążenia, bo od ośmiu lat intensywnie tańczyła. Jednak już po miesiącu ból tak się nasilił, że nie pomagały żadne tabletki. Trafiła do szpitala. Były badania, rezonans, biopsja. Padła diagnoza: nowotwór kości. W styczniu 2014 r. trafiła do Prokocimia na chemioterapię. Brała ją przez cztery miesiące.

Operację usunięcia nowotworu wykonano 27 maja. Trwała 11 godzin. Zamiast kości wszczepiono endoprotezę od łydki do uda. Niestety, pojawiły się komplikacje - martwica. Noga nie była ukrwiona, otwierały się rany. Po sześciu miesiącach walki noga znów zaczęła boleć. - Miałam przeczucie, że znów się zaczyna - mówi Sandra. Miała rację.

Radość po amputacji
Sandra: - Kiedy lekarz powiedział, że konieczna może być amputacja nogi, było mi przykro. Nigdy nie spotkałam nikogo bez nogi. „Da się tak żyć?” - myślałam. Szukałam wsparcia, ale nie znalazłam takiej osoby. Byłam na morfinie. Załamana. W końcu przeczytałam książkę o Jasiu Meli i ona dała mi siłę.

Potem nastolatka zaczęła się przyzwyczajać do tej myśli. Decyzja o amputacji zapadła w listopadzie 2014 r. - Bałam się. Kto by się nie bał? W końcu chcą mi uciąć nogę - wspomina dziewczyna. Operacja odbyła się 21 listopada 2014 r.

Sandra: - Gdy się obudziłam po narkozie na intensywnej terapii, spytałam pielęgniarki, czy ja nie mam nogi. Zmieszała się, nie wiedziała, co odpowiedzieć. Podniosłam więc kołdrę i spojrzałam... I to był chyba najpiękniejszy moment mojego życia. Czułam każdy ruch, czułam, że żyję. Noga od dłuższego czasu sprawiała mi problem, bolała. Była praktycznie martwa. Po ciągłych operacjach organizm był na skraju wyczerpania. Po amputacji koszmar się skończył. Nie miałam nowotworu. Wreszcie mogłam zacząć podbijać świat.

Sylwia, mama dziewczyny: - Wiadomo było, że będzie ciężko, tym bardziej że Sandra ma tę wadę rąk. Początkowo potrzebowała bardziej naszej pomocy. Teraz sobie sama świetnie radzi. Tylko czasem czuje ból w kolanie... którego nie ma.
Sandra: - Mam wtedy wrażenie, że na nowo ktoś mi amputuje nogę. Ale poza tym naprawdę lepiej mi się bez niej funkcjonuje.

Sandra kontra Sandrix
W grudniu 2014 r. ruszyła ze swoim kanałem w internecie na youtube „Niemożliwe, a jednak”, na którym publikuje własnoręcznie zmontowane filmiki. Czasem są to klipy taneczne, lekkie i przyjemne, czasem scenki poruszają bardzo ważne i trudne tematy. - Nie wiedziałam, czy coś z tego wyjdzie. Ale ludzie mnie zaakceptowali, zauważyłam, że chcą mnie oglądać - mówi dziewczyna. - W życiu są rzeczy niby niemożliwe, a jednak się zdarzają. Chcę prowadzić przez życie osoby, które tego potrzebują, chcę im pomagać - wyjaśnia.

Ostatnio zamieściła film poświęcony koleżance Asi, chorej na raka kości, którą kiedyś wyciągnęła z depresji. Teraz choroba znów dała o sobie znać. - Będę walczyć o nią do końca życia. Jej uśmiech jest dla mnie bezcenny - mówi Sandra.

Dziewczyna ma w sieci dwie osobowości. Sandra to zwykła, normalna dziewczyna po amputacji nogi. Skromna, żyjąca na małej wsi. Sandrix to przebojowa blondynka lubiąca wyzwania, pozytywna, zwariowana. - Kiedy zakładam perukę, mogę wszystko - śmieje się Sandra.

Perukę przywiozła z Krety, gdzie w styczniu brała udział w nietypowej sesji zdjęciowej. Chodziło o pokazanie na zdjęciach pięknych dziewczyn po amputacji kończyn. - Bałam się, jak sobie poradzi sama z protezą. Ale w sumie, jak córka mówi, że sobie poradzi, to tak się dzieje - śmieje się mama nastolatki. To był pierwszy lot Sandry samolotem. - Popłakałam się ze szczęścia, cały ten wyjazd to były nieziemskie wrażenia - mówi dziewczyna.

Nie zawsze jednak reakcje są tylko pozytywne. Sandra: - Kiedy opublikowałam film, jak golę włosy przed chemioterapią, pojawiły się komentarze, że nie powinnam czegoś takiego publikować, że jestem brzydka. Ale takie rzeczy mnie nie powstrzymują, wręcz przeciwnie - motywują do dalszego pokazywania, o co w tym chodzi. Nie wstydzę się tego, że nie mam włosów. W Polsce ciągle panuje stereotyp, że ludzie po chemii nie powinni wychodzić na ulicę. Ja pokazuję, że takich ludzi nie ma się co bać. Że ludzi chorych, niepełnosprawnych nie można zamykać w domu. Ich odmienność powinno się cenić. Każdy powinien być sobą i pokazywać to na ulicy. Ja jestem od tego, żeby uczyć społeczeństwo, że niepełnosprawni są wśród nas - podkreśla młoda dziewczyna.

Film zamiast tańca
Po amputacji nogi Sandra zdała sobie sprawę, że nie będzie już nigdy tańczyć zawodowo. A o tym zawsze marzyła. Znalazła sobie więc inną pasję - film, który również pokochała. Ale mimo to nie wypełnił tej pustki po tańcu, więc tańczy dalej, m.in. na imprezach charytatywnych. Choć, jak żartuje, jolka (tak nazywa protezę) nie zawsze chce współpracować. Może być albo zgięta, albo wyprostowana.

Sandrze marzy się elektroniczne kolano, które reaguje na kikuta. Z nim dałoby się tańczyć. Ale to koszt 114 tys. zł.
- Może kiedyś - marzy Sandra. Dziewczyna swoją przyszłość wiąże z filmem, chciałaby zostać reżyserką, montażystką albo po prostu pracować w telewizji, żeby tylko być blisko kamery. Planuje wyprowadzić się na studia do Warszawy. - Serce na pewno będzie krwawić, ale jej tego nie zabronię. Tam będzie miała szanse na rozwój - podkreśla mama Sandry. - Jestem przekonana, że sobie poradzi. Jak patrzę na nią, to sobie czasem tak myślę: jak inni, w pełni sprawni ludzie mogą narzekać, że coś ich boli... Trzeba doceniać to, co się ma.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olkusz.naszemiasto.pl Nasze Miasto