Brak zasilania mógł spowodować śmierć kobiety w Kluczach. Strażacy z defibrylatorem pospieszyli z pomocą

W poniedziałkowy ranek nagle zniknęło zasilanie. Mąż chorej kobiety od razu „złapał” za telefon próbując dodzwonić się do energetyki. Miał tylko jedno pytanie – kiedy „wróci” prąd. Było ono o tyle istotne, że w domu pod respiratorem leży jego żona.

- Mężczyzna nie mógł skontaktować się z pogotowiem energetycznym, więc zadzwonił do nas

- relacjonuje Grzegorz Gawron, dyżurny operacyjny Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Olkuszu. - Obawiał się, że dłuższa przerwa może spowodować śmierć żony, dlatego szukał pomocy w straży pożarnej - dodaje.

Natychmiast pod wskazany adres został wysłany zastęp z agregatem prądotwórczym oraz druhowie z OSP w Kluczach, którzy mieli czuwać nad podłączonym urządzeniem.

- W stanie zagrożenia życia nie było na co czekać

- mówi dyżurny straży. - Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, od razu włączyliśmy urządzenie i skontaktowaliśmy się z pogotowiem energetycznym, żeby dowiedzieć się, ile potrwa przerwa. Gdyby dłużej miało nie być prądu, musielibyśmy skontaktować się z pogotowiem ratunkowym, by karetka mogła przewieź pacjentkę do szpitala. Na szczęście energetykom udało się usunąć awarię - dodaje.

Jak podkreśla, takie przypadki zdarzają się. Mieszkańcy mają w domach mnóstwo urządzeń podtrzymujących funkcje życiowe. Najwięcej przypadków mieli w czasie obfitych opadów śniegu, które zrywały linie energetyczne.

Tak wcześniej, jak i tym razem, na szczęście nie doszło do tragedii.

FLESZ - Polacy za biedni by jeść eko