Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bożena Szczygieł i niesamowita afrykańska kolekcja w Olkuszu

Redakcja
Bożena Szczygieł i jej kolekcja
Bożena Szczygieł i jej kolekcja Katarzyna Ponikowska
Bożena Szczygieł i jej mąż Bogdan przywieźli do Olkusza niesamowitą kolekcję pamiątek z Afryki. Stały się one zaczątkiem Muzeum Afrykanistycznego. Część afrykańskiej kolekcji nadal znajduje się w domu państwa Szczygłów.

Dom pani Bożeny Szczygieł - Gruszyńskiej łatwo rozpoznać z ulicy. Drzwi wejściowe zdobią bowiem afrykańskie rzeźby. Nie da się nie trafić. Od wejścia witają gości niesamowite pamiątki, które pokonały ponad 7 tysięcy kilometrów, żeby trafić do Olkusza: przerażające maski, maczugi wodzów, afrykański bęben tam-tam, siodło na wielbłąda czy rozpostarte na ścianach skóry z ogromnych, kilkumetrowych węży.

- Afrykańczyk, żeby zdobyć taką skórę kładł się i pozwalał wpełznąć wężowi na siebie aż do pasa. Wtedy szybkim ruchem przecinał go na pół

- opowiada pani Bożena. Już podczas wykańczania mieszkania pani Bożeny wkomponowano w nie tradycyjne, ręcznie zdobione afrykańskie rzeźby, które wykonywane były na zamówienie. Nie ma kąta, z którego nie byłoby widać Afryki. I mnóstwo zdjęć, m.in. męża pani Bożeny - Bogdana. - Dzięki temu czuję trochę, jakbym z nim była - mówi.

Bożena Szczygieł swoją życiową podróż zaczęła w Gdyni, gdzie się urodziła. Tam zaskoczyła ją wojna. Jej ojciec został aresztowany we wrześniu. Jak się później okazało, miesiąc później został rozstrzelany w Piaśnicy pod Wejherowem, o czym rodzina dowiedziała się dopiero po wojnie. - Przez tyle lat mam pisała gdzie się dało, czekała. Dopiero w 1946 r. młody chłopak opowiedział, że widział egzekucję 360 osób. Mama rozpoznała zwłoki taty. Był bardzo wysoki, miał 192 cm wzrostu, a w kieszonce zachował się lek z receptą - opowiada pani Bożena.

Wcześniej w 1939 r. trafiła z mamą do obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd uciekły pod Piotrków. Tułały się prawie całą wojnę. W międzyczasie dowiedziały się, że ciotka z Białegostoku trafiła do Olkusza, gdzie miała się leczyć, bo było tam dobre powietrze. Przyjechały więc do niej pod koniec wojny i zamieszkały przy ul. Kazimierza Wielkiego. Pani Bożena miała wtedy 14 lat. Prawie od razu poznała Bogdana, był dwa lata starszy. Znali się tydzień.

- 10 stycznia 1945 r. Bogdan powiedział, że muszę się z nim ożenić. Odpowiedziałam, że skoro muszę, to tak

- uśmiecha się pani Bożena.

Wojna się skończyła i po pół roku mieszkania w Olkuszu, wraz z matką wróciła do Gdyni. Z Bogdanem widywali się co kilka miesięcy. Kiedy skończył studia stomatologiczne, przeprowadził się nad morze.

- To była naprawdę wielka miłość

- przyznaje pani Bożena Szczygieł. Ona też skończyła stomatologię, ale jak podkreśla decyzja to był wpływ wojny, bo bardziej ciągnęło ją do pisarstwa.

- Człowiek bał się, że znów może coś się wydarzyć. Chciałam mieć zawód, który w razie czego będzie przydatny. A ludzi zęby bolą nawet podczas wojny. Nad morzem nie zabawili długo, bo męża ciągnęło do Olkusza. Bożena nie lubiła co prawda małych miast, ale przyjechała.

W końcu w 1964 r. zdecydowali się wyjechać do Afryki do Nigru. Mąż zrobił w międzyczasie specjalizację lekarza radiologa. Takie zawody były tam poszukiwane.

- Czy się zastanawiałam? Ani przez chwilę! Nie można siedzieć za dużo w jednym miejscu

- mówi pani Bożena. - I miałam rację. Było super! - dodaje. Dużo pracowali i mieli też wielu znajomych.

Ciągle chodzili na przyjęcia w międzynarodowym towarzystwie. Pani Bożena wspomina, że miała aż 30 sukien! Szyte były w Polsce, bo taniej, ale piękny materiał był z Afryki. - Ludzie byli tam biedni, ale dobrzy, w ogóle nie złośliwi. Kochali sztukę, uwielbiali śpiewać, tańczyć. Nikt się nie spieszył - opowiada nasza rozmówczyni. - Mężczyźni mieli po cztery żony, a te kobiety nigdy się między sobą nie kłóciły. Pranie robili mężczyźni, ale dlatego że kobiety miały stada dzieci do wychowania. Jak zapraszał nas do siebie bogatszy Afrykańczyk, żona nie siadała z nami przy stole. Najwyżej podawała jedzenie.

W Afryce minęło im 12 lat. Przez cały czas zbierali pamiątki. Handlarze samo do nich przychodzili, jak pojawiało się coś ciekawego. Także znajomi zawsze zdobyli dla państwa Szczygłów coś ciekawego. Raz nawet ktoś ukradł dla nich drzwi z sanktuarium. Kolekcja rosła. W wielkich skrzyniach stopniowo przewozili rzeczy do Polski. Bez pomocy prezydenta Nigru byłoby ciężko.

To on sfinansował transport dużej części kolekcji.

- Bogdan kochał Olkusz. Chciał, żeby coś ciekawego tu powstało. Zaraził tym naszych znajomych, którzy też zaczęli przywozić do Olkusza pamiątki z Afryki

- mówi pani Szczygieł. Po 12 latach postanowili wrócić do Olkusza. I tak zabawili w Afryce dłużej niż myśleli. Chcieli, żeby córka Ewa osiedliła się w Polsce. Sami też tęsknili...

* * *
Bogdan Szczygieł zmarł nagle w 1986 r. Później pani Bożena miała jeszcze jednego męża, który też zmarł. Dziś mieszka z córką i wnukami w Stanach Zjednoczonych. Do Olkusza przyjeżdża na wakacje.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bożena Szczygieł i niesamowita afrykańska kolekcja w Olkuszu - Olkusz Nasze Miasto

Wróć na olkusz.naszemiasto.pl Nasze Miasto