Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Warszawa, Tarnów. Roman Kieroński - nasz człowiek w „Kole Fortuny” przekonał się, że... fortuna naprawdę kołem się toczy

Redakcja
Do ogólnopolskiej telewizji Roman Kieroński wrócił po 52 latach. Wówczas - jako wojskowy - prowadził „Zabawa w Nadwiślańskiej”. W miniony poniedziałek zupełnie nowa generacja telewidzów miała okazję poznać naszego redakcyjnego kolegę, który wziął udział w popularnym teleturnieju „Koło Fortuny”.

Roman Kieroński to najbardziej rozpoznawalny w Tarnowie komentator sportowy i dziennikarz od wielu lat związany z „Gazetą Krakowską”. Widać go niemal na wszystkich zawodach, które rozgrywane są w mieście. Ale Kieroński ma na koncie także komentowanie nawet imprez rangi mistrzostw Polski, Europy czy świata.

Do „Koła Fortuny” zgłosiła go Sabina Podlasek - na co dzień siatkarka Grupy Azoty PWSZ Tarnów. I to ona wypełniła za niego wszystkie ankiety. Na początku roku w Warszawie odbył się casting. Chęć udziału w teleturnieju wyraziło 40 tys. osób. Spośród nich wyselekcjonowano dwie grupy po 50 osób. Rozpoczęły się eliminacje. - W ciągu kwadransa mieliśmy rozwiązać 30 długich haseł. Szczerze powiedziawszy, były one trudniejsze niż te, które później są w programie. Rozwiązałem dwadzieścia siedem z nich - chwali się Roman Kieroński.

Z kamerą za pan brat

Kolejnym etapem selekcji były próby kamerowe. Wszyscy ze studia wychodzili po mniej więcej minucie. Nasz człowiek zabawił tam prawie kwadrans. Uciął sobie bowiem dłuższą pogawędkę z ekipą pracująca na planie. Wszak sam ma bogate doświadczenie z pracy na wizji w nieistniejącej już tarnowskiej telewizji kablowej.

Na pożegnanie pan Roman usłyszał, żeby czekać cierpliwie na telefon. Czas oczekiwania? Około siedmiu miesięcy. Ale w jego przypadku znacznie się skróciło, bo połączenie z telewizji odebrał już po niespełna 50 dniach. We wtorek, 2 kwietnia odbyło się nagranie.

Najpierw makijaż, później krótka pogawędka z Rafałem Brzozowskim, który prowadzi program. Okazało się, że mają wspólne zainteresowania i pasje. - Pożartowaliśmy trochę. Rafał kończył AWF, był zapaśnikiem. Spodobało mu się moje stwierdzenie, że wiem, czemu nie nosi krawata. Bo to zabroniony chwyt w tej dyscyplinie sportu - opowiada Roman Kieroński.

Do stolicy pojechał w towarzystwie córki i tajemniczej „wicenarzeczonej”, jak przedstawił swojego drugiego kibica. Owa młoda dama okazała się być jedną z tarnowskich siatkarek. W końcu klaps i... start. Samo nagranie trwało godzinę. Co chwilę przerwa na poprawki makijażu. Nasz bohater rywalizował z dwoma paniami. Organizatorzy ustawili go w środku. Zaczął od wysokiego „c”. Wygrał pierwszą rundę. Zainkasował 500 złotych i zestaw gier planszowych.

Kaprysy fortuny

- Początek rzeczywiście miałem dobry. Przy dwóch pierwszych kategoriach uśmiechnęła mi się gęba. Bo to były moje tematy. Sport i media. Cóż, potem fart się skończył - wzdycha.

W kolejnych rundach „zaliczył” bankruta i stratę kolejki. Przy okazji ciężko było mu dojść do głosu. Choć znał kolejne hasła, ubiegały go konkurentki. Finałową rozgrywkę przyszło mu oglądać z trybun.

Telewizja od kuchni
Realia teleturnieju wyglądają nieco inaczej, niż widzą to telewidzowie. Poruszanie ciężkim kołem wymaga trochę krzepy. Sama tablica, na której wyświetlane są litery i hasła to kilkunastometrowy telebim. Od kręcenia głową może rozboleć szyja I ciągłe skupienie. Kieroński był zły na siebie, gdy podczas jednej z konkurencji zamiast wcisnąć przycisk na pulpicie, podniósł rękę. Niczym uczeń w szkole. Stracił być może przez to szansę na to, by zdobyć kolejne nagrody.

Roman Kieroński nie ukrywa, że po „Kole Fortuny” na powrót połknął bakcyla telewizyjnego. Już planuje podbój następnych teleturniejów.

- Nie będę hipokrytą. Gdyby po programie wpadło mi kilka tysięcy na konto, nie byłbym smutny. Ale frajda przy takich programach jest duża. Myślę o tym, żeby się zgłosić do „Jeden z dziesięciu”. Lubię oglądać ten program - mówi.

Nagrody rzeczowe już rozparcelował. Cztery pudełka z grami planszowymi dostały się córce, która na co dzień jest nauczycielką. Kosz ze słodyczami trafił natomiast w ręce Sabiny Podlasek, od której to wszystko się zaczęło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto