Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sławomir Frączek przed laty mógł grać w Olimpii Poznań, u Grzegorza Laty

[email protected]
Sławomir Frączek w swojej karierze zawodniczej strzelał gole na boiskach Śląska i Małopolski. Czy jego śladem pójdzie młodszy z synów, Sebastian (z prawej).
Sławomir Frączek w swojej karierze zawodniczej strzelał gole na boiskach Śląska i Małopolski. Czy jego śladem pójdzie młodszy z synów, Sebastian (z prawej). Fot. Jerzy Zaborski
Sławomir Frączek przez lata grał w niższych klasach w Małopolsce Zachodniej, a kibicom z Krakowa i okolic kojarzy się z występów choćby w Skawince w IV i III lidze. W okolicach Oświęcimia uchodzi za twórcę sukcesów Przeciszovii. Obecnie prowadzi Tempo Białka w V lidze oświęcimskiej.

Zdolny napastnik nigdy nie grał na wyższym poziomie rozgrywkowym, bo tak akurat potoczyły się jego losy. Zabrakło trochę szczęścia, by zrobił choćby taką karierę, jak jego koledzy z drużyny Ceramedu Bielsko-Biała: Tomasz Moskała, były gracz z Cracovii, czy grający nadal w Podbeskidziu Marek Sokołowski.

Pochodzący z Piotrowic zawodnik zbyt długo grał w niższych klasach i potem trudno mu się było przebić na wyższy poziom. – Wyszukał mnie Stanisław Płonkatrener, a potem prezes Przeciszovii – opowiada Frączek. – Miałem 11 lat gdy zacząłem regularne treningi. Będąc w podstawówce cały czas grałem w Przeciszovii, dopiero potem wróciłem do rodzinnych Piotrowic, do A-klasy. Szybko wyszukała mnie Unia Oświęcim i przez drugą drużynę trafiłem do pierwszej, w której poznałem smak III ligi. A była to mocna liga śląska, z takimi drużynami jak: Odra Opole, Odra Wodzisław, GKS Tychy. Pamiętam, jak w debiucie zdobyłem bramkę w meczu z GKS-em w Jastrzębiu-Zdroju i zremisowaliśmy 1:1.

Grał tam 3,5 roku na przełomie lat 80. i 90., trafiając na gorsze czasy dla piłki nożnej w tym wielosekcyjnym klubie, gdzie coraz bardziej liczył się hokej, pływanie. – _Chodziłem na mecze hokejowe, a z łyżwiarzem Mariuszem Siudkiem uczęszczałem do Technikum Chemicznego _– mówi.

Na piłkarskiej drodze zwiedził też kluby IV-ligowe: Piasta Cieszyn, Kalwariankę, Ceramed. To właśnie tu, grając w klasie okręgowej spotkał m. in. Moskałę, Sokołowskiego. – Mieliśmy kapitalną drużynę, ligę wygraliśmy w cuglach – opowiada Sławomir Frączek.

Pracował już w zakładach Chemicznych w Oświęcimiu i trudno mu było godzić pracę zawodową z grą. Musiał dojeżdżać z daleka. Zdecydował się na odejście do Garbarza Zembrzyce, a następnie do Skawinki. Z nią wywalczył awans z IV do III ligi. – Graliśmy pod kierunkiem trenera Mariana Stolczyka – wspomina. – To był bardzo fajny trener i człowiek. Miał zawał na treningu i zmarł, do ligi wprowadzał nas już Leszek Walankiewicz. W Skawince trafiłem na bardzo fajną grupę zawodników, z Romkiem Skowronkiem, braćmi Rapaczami, czy Tomaszem Orzechowskim kontakt utrzymujemy do dziś. Pamiętam szczególnie debiut w III lidze z Koroną Kielce (0:0) gdy w drużynie zagrało aż sześciu wychowanków. Klub popadł w tarapaty finansowe i nie zdołał utrzymać się w lidze, już w zimie skazano nas na spadek. Nie zasługiwaliśmy na niego, ale opuszczało wówczas ligę sześć zespołów. To był sezon 2002/2003, w którym spotykaliśmy się m. in. z mocną Cracovią, która wywalczyła awans. Graliśmy z nią dwa mecze – oba na wyjazdach i w tym drugim napędziliśmy jej strachu, dopiero w końcówce z nami wygrała 2:1. W tamtym sezonie strzeliłem 11 bramek, pamiętam szczególnie mecz w Proszowicach, w którym zdobyłem gola i miałem cztery asysty. Często faulowano mnie w polu karnym, a z „jedenastek” strzelał Skowronek.

Przez kilkanaście lat kariery miał propozycje z klubów wyższych klas. Najbliżej był przejścia do Olimpii Poznań do I ligi.
– Zespół prowadził trener Grzegorz Lato – mówi Frączek. – Byłem tam miesiąc, wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, ale klub dostał zakaz transferowy i z moich przenosin z Unii wyszły nici. Byłem też na testach w Śląsku Wrocław, ale wypadły w okresie, gdy gry były w hali. A ja halowcem nigdy nie byłem, więc we Wrocławiu nie spodobałem się. Pewnie, że żałuję, że żaden transfer wyżej mi się nie powiódł.

Frączek nie zerwał z piłką, nadal siedzi w niej po uszy jako trener. Rozpoczynał pracę z Piotrowicami, był w Przeciszovii, robiąc z tą drużyną awanse do IV ligi włącznie, szkolił piłkarzy Skawy, Halniaka Maków Podhalański, Brzeziny Osiek, a teraz pracuje w Tempie Białka.

Zmienił pracę, jest elektrykiem w kopalni w Bieruniu. Pracuje na nocne zmiany. Za to weekendy ma wolne i może poświęcać się piłce nożnej.

Sławomir Frączek ma dwóch synów, starszy, Dawid nie gra w piłkę, ale za to geny po ojcu przejął młodszy Sebastian. 12-latek gra w Unii Oświęcim, jest kapitanem drużyny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto